Wspomnienie z 2015 r. :)
Po tym jak sama wyregulowałam pedał maszyny do szycia i szycie stało się znacznie łatwiejsze pojawił się brak motywacji do szycia...ale w tym czasie koledze z pracy urodziła się córa, a że ten sam kolega przekazał mi kilka cennych informacji dotyczących kluczy, którymi mogłam wyregulować pedał, to uznałam, że prezent dla córy powinien wyjść spod mojej maszyny :)
Po tym jak sama wyregulowałam pedał maszyny do szycia i szycie stało się znacznie łatwiejsze pojawił się brak motywacji do szycia...ale w tym czasie koledze z pracy urodziła się córa, a że ten sam kolega przekazał mi kilka cennych informacji dotyczących kluczy, którymi mogłam wyregulować pedał, to uznałam, że prezent dla córy powinien wyjść spod mojej maszyny :)
Padło na matę sensoryczną obowiązkowo z grzybami, bo
zaczynał się właśnie sezon grzybobrania no i z borówkami, które można było zebrać w lesie. Córka leśnika nie mogła dostać czegoś nieleśnego :)
Złożenie warstw materiałów z ociepliną i
przeszycie tego wyglądało jak jednoosobowa gra Twister czyli była gimnastyka :) Naszywanie aplikacji dało mi troszkę w kość ale z każdym kolejnym listkiem było coraz lepiej. Teraz myślę, że to był mój pierwszy patchwork, choć gdy szyłam nie myślałam o macie w kategoriach patchworku, pierwszy raz używałam ociepliny i minky, i pierwszy raz bez większych planów wyszło 3D :)
Muszę, przyznać, że zabrałam się za takie dzieło po krótkiej wizycie w Szkole Patchworku u Ani Sławińskiej. Dodało mi to odwagi i chęci, przypomniało o uwielbianym przed laty impresjonizmie. O szyciu patchworków wcześniej specjalnie nie myślałam, a w Szkole Patchworku wylądowałam całkiem przypadkiem, gdy skusił mnie darmowy krótki kurs pikowania. Nie wiedziałam gdzie jadę, a wracałam z głową pełną pomysłów i kolorów :)
Muszę jeszcze jedno napisać...na patchworkowe zajęcia pojechałam dzięki, mojej siostrzenicy, która udostępniła mi auto mojej siostry, która z kolei poleciała na wczasy do Turcji... i tak sobie myślę, że gdyby nie te wczasy to nie trafiłabym do Szkoły Patchworku, nie uszyłabym maty i nie miała tylu pomysłów...jednak opłaca się latać za granicę ;)
Muszę, przyznać, że zabrałam się za takie dzieło po krótkiej wizycie w Szkole Patchworku u Ani Sławińskiej. Dodało mi to odwagi i chęci, przypomniało o uwielbianym przed laty impresjonizmie. O szyciu patchworków wcześniej specjalnie nie myślałam, a w Szkole Patchworku wylądowałam całkiem przypadkiem, gdy skusił mnie darmowy krótki kurs pikowania. Nie wiedziałam gdzie jadę, a wracałam z głową pełną pomysłów i kolorów :)
Muszę jeszcze jedno napisać...na patchworkowe zajęcia pojechałam dzięki, mojej siostrzenicy, która udostępniła mi auto mojej siostry, która z kolei poleciała na wczasy do Turcji... i tak sobie myślę, że gdyby nie te wczasy to nie trafiłabym do Szkoły Patchworku, nie uszyłabym maty i nie miała tylu pomysłów...jednak opłaca się latać za granicę ;)
Prezent trafił do malucha i chyba przypadł do gustu Amelce
skoro ucięła sobie na nim drzemkę :)
Satysfakcja - bezcenna <3 <3 <3
Satysfakcja - bezcenna <3 <3 <3